Zapomnijmy
Do mieszkania wróciliśmy około dwudziestej. Byłam wykończona, bałam się tak naprawdę własnego cienia. Tylko przy Bartku czułam się bezpiecznie, to on był moim oparciem. Nie wiem gdzie bym się podziała, gdybym go nie miałam. To co się stało u mnie w mieszkaniu zapewne zostanie na zawsze w mojej pamięci. Nie mam pojęcia dlaczego Adrian tak zareagował, wiedział,że spędzam święta z przyjacielem. Nie miał nic przeciwko, do czasu, kiedy zobaczył zdjęcia. Wpadł w szał, nigdy go nie widziałam w takim stanie, był jak w jakimś amoku.
-Zamówimy pizzę?-z zamysłu wyrywa mnie głos Bartka.
-Może być, przepraszam zepsułam Ci sylwestra, na pewno miałeś jakieś plany- nie pomyślałam o tym wcześniej. Jak mogłam być tak samolubna.
-Ejj, nie przepraszaj bo nie masz za co. Przecież sprawiłaś mi wielką radość, ciesze się, że możemy razem spędzić ostatni dzień w roku. Nie miałem żadnych planów, jeśli tak bardzo Cię to trapi.
-Nie mam siły Bartek. To wszystko mnie przerasta, jak mam teraz normalnie funkcjonować w Bełchatowie, jak mam wrócić do swojego mieszkania-łzy zaczynają płynąc mi po policzkach. Nie wiem co robić.Siatkarz od razu znajduje się koło mnie i mocno mnie do siebie przytula. Czuje jak jego dłoń głaska moje włosy i plecy.
-Uspokój się, wszystko będzie dobrze. On za to odpowie, nie bój się. Jesteś teraz ze mną bezpieczna. Pamiętaj,że jeśli nie chcesz wracać to nie musisz, możesz zamieszkać tu ze mną we Włoszech, a później wrócilibyśmy do Polski, jak skończy się sezon. - wiem,że nie mogę tu zostać mogę się bać, ale muszę stawić temu czoła, nie mogę uciekać. Musze wrócić, mam pracę, którą kocham, a poza tym nie chce być na utrzymaniu Bartka i tak wiele dla mnie robi.
-Bartek wiem,że to niemożliwe. Musze tam wrócić, uporządkować wszystko. Zmienić mieszkanie, jestem dorosła i muszę zachowywać się odpowiedzialnie, nie rzucę pracy od tak, pokochałam to co robię- delikatnie się uśmiecham, a Kurek towarzyszy mi w tym.- Mam do Ciebie prośbę, pomożesz mi znaleźć nowe mieszkanie, nie chce tam wracać.
-Rozumiem, ale gdybyś zmieniła zdanie to pamiętaj o mojej propozycji- kiwam twierdząco głową, na znak,że zgadzam się na taki układ- a co do mieszkania to mogłabyś zamieszkać u mnie do czasu,aż nie znajdziemy dla Ciebie nic innego. Ja na razie i tak muszę zostać we Włoszech, więc mieszkanie stoi puste.
-Jesteś tego pewny?
-Jasne,że tak będziesz miała przynajmniej bliżej na halę, a ja będę miał pewność,że moje mieszkanie jest w bezpiecznych rękach.
W czasie kiedy oczekiwaliśmy przywozu pizzy, Bartek powiedział mi,że rozmawiał z Piotrem, który wraz z innymi chłopakami,jutro pojadą do mojego mieszkania i sprawdzą czy Adrian nadal tam jest. Poinformował mnie również,że muszę iść na policję,żeby złożyć zeznania. Boje się tego, a co jeśli on będzie bezkarnie nadal chodził po Bełchatowie. Boję się wracać,ale nie mogę porzucić pracy, zbyt mocno zżyłam się z tymi chłopakami. Na razie mam dwa tygodnie wolnego, prezes powiedział,że nie muszę się śpieszyć.
Cały wieczór spędzamy na luźnej rozmowie, siatkarz wiele opowiadał mi o Włoszech i grze w tutejszej lidze. Z rozmowy wyrwał mnie huk ogni sztucznych. Nawet nie zauważyliśmy kiedy wybiła północ.
-Szczęśliwego nowego roku- uśmiecham się do Bartka.
-Szczęśliwego- odpowiedział i mocno mnie przytulił.
Chwilę po północy obydwoje idziemy spać.
4 stycznia 2015
Dziś nadszedł dzień mojego wyjazdu do Polski. Te kilka dni z Bartkiem postawiły mnie na nogi. Musze dać radę.
-Po co ci ta walizka?-pytam spoglądając na walizkę, którą niesie siatkarz.
-Chyba nie myślałaś,że Cię zostawię samą z tym wszystkim. Dostałem dwa dni wolnego od trenera, następny mecz mam dopiero za tydzień, więc nic się nie stanie jak nie będę chwile trenował.
-Dziękuję Ci- całuje jego policzek i wychodzimy z mieszkania.
Całą drogę na lotnisko rozmyślam o tym co zastanę w mieszkaniu. Rozmawiałam z Piotrkiem, który powiedział mi że jak dotarł do mieszkania było ono otwarte, a w środku jest totalna demolka. Nie wiem jak mu dziękować, ponieważ załatwił wszystko, zmienił zamki w drzwiach i dał ogłoszenie w internecie,że mieszkanie jest na sprzedaż. Naprawdę bardzo mi pomógł.
Lot samolotem o dziwo Bartek przeżył bez większych problemów. Potem z lotniska udaliśmy się do Bełchatowa, prosto na policję.
Przesłuchanie trwało ponad dwie godziny pytali mnie o najmniejszy szczegół. Około czternastej przybyliśmy na moje osiedle.
-Jesteś pewna,że chcesz tam iść?-pyta siatkarz
-Tak, w końcu to moje mieszkanie.-wysiadam z samochodu i wraz z Bartoszem podążam do odpowiedniej klatki. Tam czeka na nas już Piotr.
-Cześć-witam się z nim całusem w policzek.
-Hej, proszę bardzo,Twoje nowe klucze-przekazuje mi plik kluczy.
-Dziękuję Ci bardzo za wszystko.
-Nie masz za co, każdy by tak zrobił na naszym miejscu. Trochę tam ogarnęliśmy, ale nadal jest tragicznie.-wchodzimy na odpowiednie piętro i przekręcam zamek w drzwiach.
-Boże moje mieszkanie. -patrzę na to co jest w środku i naprawdę nie poznaję tego miejsca.
-O ja pierdole- słyszę za sobą głos Kurka- dobra bierzmy się za robotę. Ja idę po pudła do samochodu. - kiwam głową i wchodzę wgłąb mieszkania.
-Zaraz przyjdzie Ola i nam pomoże, poszła tylko do sklepu po coś do jedzenia-kiwam twierdząco głową i biorę się do roboty.
O dziewiętnastej wszystko jest już spakowane i mieszkanie wygląda wręcz perfekcyjnie. Bartek znosi ostatnie pudła do samochodu, a ja ostatni raz spoglądam na moje mieszkanko. Trochę mi żal je sprzedawać, ale wiem,że nie zaznałabym tu spokoju.To jedyne dobre rozwiązanie.
-Pit dzwonił, dojechali już do Rzeszowa-Piotrek z Olą szybko się zmyli bo chcieli dojechać do Rzeszowa przed dwudziestą.
-To dobrze, idziemy.-mówię pewnie i zamykam mieszkanie.
Kiedy przekręciłam klucz w drzwiach poczułam się wolna, coś się skończyło, jakiś etap w moim życiu zakończyłam. Może w nowym miejscu będzie lepiej, rozpocznę wszystko od nowa. Nie będę spoglądać w tył. Nie ma sensu rozpamiętywać tego co było. To już jest przeszłość.
Wnosimy ostatnie pudło do mieszkania i ze zmęczenia opadamy na sofę, obydwoje jesteśmy wykończeni, nawet ja, choć wnosiłam najlżejsze rzeczy bo Bartek stwierdził,że nie pozwoli mi nosić kiedy moje rany nie są w pełni zagojone. Nadal odczuwam ból w miejscach otarć i potłuczeń, ale nie mogłam nie pomóc siatkarzowi, on i tak dla mnie zrobił już za dużo. Kiedy odpoczywamy słyszę dźwięk mojego telefonu.
-Dobry wieczór, z tej strony starszy aspirant. Dzwonię z komisariatu w Bełchatowie. Czy mam przyjemność z panią Kornelią Widawską?
-Tak przy telefonie.
-Zatrzymaliśmy pana Adriana K. Przyznał się do wszystkiego, pozostanie w areszcie. Prosiłbym aby pojawiła się pani jutro u nas w celu złożenia dodatkowych zeznań.
-Oczywiście będę jutro. Dziękuję,dobranoc.
-Dobranoc.
Odkładam telefon na mały stolik i z uśmiechem opadam na kanapę.
-Siedzi w areszcie-mówię z uśmiechem i spoglądam na siatkarza-Dziękuję-wtulam się w niego jak mała dziewczynka.
-Nareszcie.-przyciąga mnie do siebie i obejmuje ramieniem. Siedzimy tak długo oglądając jakąś komedię, kiedy nagle gasną wszystkie światła w mieszkaniu.
-Cały świat przeciwko mnie.Jebać to nie mam zamiaru teraz chodzić i szukać świeczek.-jednak po czasie nie wytrzymałam i wstałam poszukać jakiś świeczek.Po drodze oczywiście mój pech znowu dał o sobie znać, Uderzyłam nogą o kant szafki.-Ja pierdole-klnę głośno na co siatkarz wybucha śmiechem- Nie ma się z czego śmiać. -wracam z zapalniczką i świeczkami do salonu. Siadam na sofie i chwytam się za moją bolącą nogę, w tym czasie Bartosz rozświetla pomieszczenie. Pochylam się w prawą stronę, aby sięgnąć po spinkę do włosów, która leży na półce przy sofie,a w tym samym czasie Bartosz schyla się w kierunku stolika. Nasze twarze zderzają się ze sobą, a usta natrafiają na siebie. Nieruchomieje na moment, a później pogłębiam pocałunek, siatkarz robi to samo. Z każdą kolejną sekundą nie przychodzi opamiętanie, nie mam myśli,że to mój przyjaciel, jest fascynacja i chęć poznania czegoś nowego. Nie przerywając pocałunku wchodzę na jego kolana, a ręce zaplatam za jego szyję. Wszystko dzieje się tak szybko, lądujemy u niego w sypialni, a później nasze ciała zaczynają poruszać się w tym samym rytmie. Powietrze w pokoju jest coraz gorętsze, ciszę przerywają jedynie ciche jęki i przyśpieszone oddechy.
Siatkarz opada na poduszkę obok, nasze tętno nadal jest przyśpieszone i niemiarowe. Zastanawiam się co powiedzieć, jak się zachować. To nie było normalne zachowanie.
-Zapomnijmy- nie chciałam zapominać, ale musiałam.