czwartek, 26 stycznia 2017

9


Zapomnijmy


Do mieszkania wróciliśmy około dwudziestej. Byłam wykończona, bałam się tak naprawdę własnego cienia. Tylko przy Bartku czułam się bezpiecznie, to on był moim oparciem. Nie wiem gdzie bym się podziała, gdybym go nie miałam. To co się stało u mnie w mieszkaniu zapewne zostanie na zawsze w mojej pamięci. Nie mam pojęcia dlaczego Adrian tak zareagował, wiedział,że spędzam święta z przyjacielem. Nie miał nic przeciwko, do czasu, kiedy zobaczył  zdjęcia. Wpadł w szał, nigdy go nie widziałam w takim stanie, był jak w jakimś amoku.
-Zamówimy pizzę?-z zamysłu wyrywa mnie głos Bartka.
-Może być, przepraszam zepsułam Ci sylwestra, na pewno miałeś jakieś plany- nie pomyślałam o tym wcześniej. Jak mogłam być tak samolubna.
-Ejj, nie przepraszaj bo nie masz za co. Przecież sprawiłaś mi wielką radość, ciesze się, że możemy razem spędzić ostatni dzień w roku. Nie miałem żadnych planów, jeśli tak bardzo Cię to trapi.
-Nie mam siły Bartek. To wszystko mnie przerasta, jak mam teraz normalnie funkcjonować w Bełchatowie, jak mam wrócić do swojego mieszkania-łzy zaczynają płynąc mi po policzkach. Nie wiem co robić.Siatkarz od razu znajduje się koło mnie i mocno mnie do siebie przytula. Czuje jak jego dłoń głaska moje włosy i plecy.
-Uspokój się, wszystko będzie dobrze. On za to odpowie, nie bój się. Jesteś teraz ze mną bezpieczna. Pamiętaj,że jeśli nie chcesz wracać to nie musisz, możesz zamieszkać tu ze mną we Włoszech, a później wrócilibyśmy do Polski, jak skończy się sezon. - wiem,że nie mogę tu zostać mogę się bać, ale muszę stawić temu czoła, nie mogę uciekać. Musze wrócić, mam pracę, którą kocham, a poza tym nie chce być na utrzymaniu Bartka i tak wiele dla mnie robi.
-Bartek wiem,że to niemożliwe. Musze tam wrócić, uporządkować wszystko. Zmienić mieszkanie, jestem dorosła i muszę zachowywać się odpowiedzialnie, nie rzucę pracy od tak, pokochałam to co robię- delikatnie się uśmiecham, a Kurek towarzyszy mi w tym.- Mam do Ciebie prośbę, pomożesz mi znaleźć nowe mieszkanie, nie chce tam wracać.
-Rozumiem, ale gdybyś zmieniła zdanie to pamiętaj o mojej propozycji- kiwam twierdząco głową, na znak,że zgadzam się na taki układ- a co do mieszkania to mogłabyś zamieszkać u mnie do czasu,aż nie znajdziemy dla Ciebie nic innego. Ja na razie  i tak muszę zostać we Włoszech, więc mieszkanie stoi puste.
-Jesteś tego pewny?
-Jasne,że tak będziesz miała przynajmniej bliżej na halę, a ja będę miał pewność,że moje mieszkanie jest w bezpiecznych rękach.
W czasie kiedy oczekiwaliśmy przywozu pizzy, Bartek powiedział mi,że rozmawiał z Piotrem, który wraz z innymi chłopakami,jutro pojadą do mojego mieszkania i sprawdzą czy Adrian nadal tam jest. Poinformował mnie również,że muszę iść na policję,żeby złożyć zeznania. Boje się tego, a co jeśli on będzie bezkarnie nadal chodził po Bełchatowie. Boję się wracać,ale nie mogę porzucić pracy, zbyt mocno zżyłam się z tymi chłopakami. Na razie mam  dwa tygodnie wolnego, prezes powiedział,że nie muszę się śpieszyć.
Cały wieczór spędzamy na luźnej rozmowie, siatkarz wiele opowiadał mi o Włoszech i grze w tutejszej lidze. Z rozmowy wyrwał mnie huk ogni sztucznych. Nawet nie zauważyliśmy kiedy wybiła północ.
-Szczęśliwego nowego roku- uśmiecham się do Bartka.
-Szczęśliwego- odpowiedział i mocno mnie przytulił.
Chwilę po północy obydwoje idziemy spać.

4 stycznia 2015
Dziś nadszedł dzień mojego wyjazdu do Polski. Te kilka dni z Bartkiem postawiły mnie na nogi. Musze dać radę.
-Po co ci ta walizka?-pytam spoglądając na walizkę, którą niesie siatkarz.
-Chyba nie myślałaś,że Cię zostawię samą z tym wszystkim. Dostałem dwa dni wolnego od trenera, następny mecz mam dopiero za tydzień, więc nic się nie stanie jak nie będę chwile trenował.
-Dziękuję Ci- całuje jego policzek i wychodzimy z mieszkania.
Całą drogę na lotnisko rozmyślam o tym co zastanę w mieszkaniu. Rozmawiałam z Piotrkiem, który powiedział mi że jak dotarł do mieszkania było ono otwarte, a w środku jest totalna demolka. Nie wiem jak mu dziękować, ponieważ załatwił wszystko, zmienił zamki w drzwiach i dał ogłoszenie w internecie,że mieszkanie jest na sprzedaż. Naprawdę bardzo mi pomógł.
Lot samolotem o dziwo Bartek przeżył bez większych problemów. Potem z lotniska udaliśmy się do Bełchatowa, prosto na policję.
Przesłuchanie trwało ponad dwie godziny pytali mnie o najmniejszy szczegół. Około czternastej przybyliśmy na moje osiedle.
-Jesteś pewna,że chcesz tam iść?-pyta siatkarz
-Tak, w końcu to moje mieszkanie.-wysiadam z samochodu i wraz z Bartoszem podążam do odpowiedniej klatki. Tam czeka na nas już Piotr.
-Cześć-witam się z nim całusem w policzek.
-Hej, proszę bardzo,Twoje nowe klucze-przekazuje mi plik kluczy.
-Dziękuję Ci bardzo za wszystko.
-Nie masz za co, każdy by tak zrobił na naszym miejscu. Trochę tam ogarnęliśmy, ale nadal jest tragicznie.-wchodzimy na odpowiednie piętro i przekręcam zamek w drzwiach.
-Boże moje mieszkanie. -patrzę na to co jest w środku i naprawdę nie poznaję tego miejsca.
-O ja pierdole- słyszę za sobą głos Kurka- dobra bierzmy się za robotę. Ja idę po pudła do samochodu. - kiwam głową i wchodzę wgłąb mieszkania.
-Zaraz przyjdzie Ola i nam pomoże, poszła tylko do sklepu po coś do jedzenia-kiwam twierdząco głową i biorę się do roboty.

O dziewiętnastej wszystko jest już spakowane i mieszkanie wygląda wręcz perfekcyjnie. Bartek znosi ostatnie pudła do samochodu, a ja ostatni raz spoglądam na moje mieszkanko. Trochę mi żal je sprzedawać, ale wiem,że nie zaznałabym tu spokoju.To jedyne dobre rozwiązanie.
-Pit dzwonił, dojechali już do Rzeszowa-Piotrek z Olą szybko się zmyli bo chcieli dojechać do Rzeszowa przed dwudziestą.
-To dobrze, idziemy.-mówię pewnie i zamykam mieszkanie.
Kiedy przekręciłam klucz w drzwiach poczułam się wolna, coś się skończyło, jakiś etap w moim życiu zakończyłam. Może w nowym miejscu będzie lepiej, rozpocznę wszystko od nowa. Nie będę spoglądać w tył. Nie ma sensu rozpamiętywać tego co było. To już jest przeszłość.
Wnosimy ostatnie pudło do mieszkania i ze zmęczenia opadamy na sofę, obydwoje jesteśmy wykończeni, nawet ja, choć wnosiłam najlżejsze rzeczy bo Bartek stwierdził,że nie pozwoli mi nosić kiedy moje rany nie są w pełni zagojone. Nadal odczuwam ból w miejscach otarć i potłuczeń, ale nie mogłam nie pomóc siatkarzowi, on i tak dla mnie zrobił już za dużo. Kiedy odpoczywamy słyszę dźwięk mojego telefonu.
-Dobry wieczór, z tej strony starszy aspirant. Dzwonię z komisariatu w Bełchatowie. Czy mam przyjemność z panią Kornelią Widawską?
-Tak przy telefonie.
-Zatrzymaliśmy pana Adriana K. Przyznał się do wszystkiego, pozostanie w areszcie. Prosiłbym aby pojawiła się pani jutro u nas w celu złożenia dodatkowych zeznań.
-Oczywiście będę jutro. Dziękuję,dobranoc.
-Dobranoc.
Odkładam telefon na mały stolik i z uśmiechem opadam na kanapę.
-Siedzi w areszcie-mówię z uśmiechem i spoglądam na siatkarza-Dziękuję-wtulam się w niego jak mała dziewczynka.
-Nareszcie.-przyciąga mnie do siebie i obejmuje ramieniem. Siedzimy tak długo oglądając jakąś komedię, kiedy nagle gasną wszystkie światła w mieszkaniu.
-Cały świat przeciwko mnie.Jebać to nie mam zamiaru teraz chodzić i szukać świeczek.-jednak po czasie nie wytrzymałam i wstałam poszukać jakiś świeczek.Po drodze oczywiście mój pech znowu dał o sobie znać, Uderzyłam nogą o kant szafki.-Ja pierdole-klnę głośno na co siatkarz wybucha śmiechem- Nie ma się z czego śmiać. -wracam z zapalniczką i świeczkami do salonu. Siadam na sofie i chwytam się za moją bolącą nogę, w tym czasie Bartosz rozświetla pomieszczenie. Pochylam się w prawą stronę, aby sięgnąć po spinkę do włosów, która leży na półce przy sofie,a w tym samym czasie Bartosz schyla się w kierunku stolika. Nasze twarze zderzają się ze sobą, a usta natrafiają na siebie. Nieruchomieje na moment, a później pogłębiam pocałunek, siatkarz robi to samo. Z każdą kolejną sekundą nie przychodzi opamiętanie, nie mam myśli,że to mój przyjaciel, jest fascynacja i chęć poznania czegoś nowego. Nie przerywając pocałunku wchodzę na jego kolana, a ręce zaplatam za jego szyję. Wszystko dzieje się tak szybko, lądujemy u niego w sypialni, a później nasze ciała zaczynają poruszać się w tym samym rytmie. Powietrze w pokoju jest coraz gorętsze, ciszę przerywają jedynie ciche jęki i przyśpieszone oddechy.
Siatkarz opada na poduszkę obok, nasze tętno nadal jest przyśpieszone i niemiarowe. Zastanawiam się co powiedzieć, jak się zachować. To nie było normalne zachowanie.
-Zapomnijmy- nie chciałam zapominać, ale musiałam.

wtorek, 10 stycznia 2017

8



Te święta były wyjątkowe

Kolejne pożegnania, kolejne łzy, kolejne chwile zwątpienia czy wsiąść na pokład samolotu. Serce mówiło nie jedź, ale rozum podpowiedział właściwie. Musiałem wracać do klubu, musiałem wywiązać się ze swoich obowiązków. Włochy powitały mnie słońcem i delikatnie sypiącym śniegiem. Pogoda idealna na spacer, niestety nie dla mnie. Już trzy godziny po wylądowaniu musiałem stawić się na treningu, który był bardzo wyczerpujący. Dopiero późnym wieczorem mogłem w spokoju usiąść i powspominać święta, które prawdę mówiąc nadal trwają. Niestety zawód siatkarza wiąże się z tym,że nawet w drugi dzień świąt nie masz wytchnienia.
Te trzy dni w Polsce naładowały mnie energią do działania, jeszcze tylko kilka miesięcy i z powrotem będę mógł wrócić do domu. Gdzieś po cichu myślę nad stałym powrotem do Polski. Od trzech lat jestem poza krajem może czas powrócić na domowe parkiety. Przecież propozycji nie brakuje.
Te święta były wyjątkowe z wielu powodów, ale najważniejszym była obecność Korneli. Po tylu latach w końcu możemy znów być razem, nie wiem jakim cudem los znowu postawił nas, sobie na drodze. Wtedy kiedy wyjechałem kontakt się urwał, ale nadal o niej pamiętałem. Często siedząc w moim bełchatowskim mieszkaniu zastanawiałem się gdzie ona teraz jest, co robi, czy nadal jest taka zwariowana, czy w jej życiu wszystko się ułożyło. Zastanawiałem się nad tym nie mają nawet pojęcia,że mieszka w tym samym mieście, że być może przechodzi tymi samymi chodnikami co ja. Wtedy kiedy ją zobaczyłem w tej kawiarni byłem w szoku, znowu poczułem się jak ten mały chłopak, który przyjaźnił się z dziewczyną i narażał się na pośmiewisko wśród kolegów. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić dlatego wyszedłem przed kawiarnie, chciałem na nią zaczekać, nawet nie zauważyłem kiedy sama na mnie wpadła.
Podczas tych świąt zżyłem się z nią jeszcze bardziej, jeszcze mocniej, nie chciałem wyjeżdżać, wiedziałem,że jak nie będę już widzieć będzie płakać. Mi też było ciężko. Jest między nami jakaś dziwna więź, która nas do siebie ciągnie, nie jest to już tylko przyjaźń, ale miłość też nie. Nie mam pojęcia co to ale to uniemożliwia mi brak dłuższego kontaktu z nią.Wiem, że jest na świecie jedna osoba, która mnie zrozumie i wiem,że są święta, ale to jest przyjaciel on zrozumie.
-Cześć Pit-mówię kiedy, przyjaciel odbiera.
-Cześć Kuraś, co tam jak lot?-kolejny dowcipniś
-Świetnie.-odpowiadam spokojnie, a po drugiej stronie słyszę wybuch śmiechu "Cichego Pita", nie tym razem,
-Ok, ok już się uspokoiłem, z jakim problemem dzwonisz?
-Skąd wiesz,że z problemem?
-Bartek jesteśmy przyjaciółmi tyle lat, nie powiedziałbyś na początku cześć Pit, tylko raczej przeszedł byś od razu do rzeczy.
-No wiesz chciałem być miły,a ty co. Ale tak naprawdę mam problem, chodzi o Kornelię. Mam dziwne wrażenie,że to coś więcej niż przyjaźń.
-Brawo Kurczak, teraz do tego doszedłeś, przecież wy do siebie pasujecie jak dwie połówki pomarańczy, w twoim języku to będzie jak lewy but do prawego buta.
-Pit ale to nie jest miłość, przecież to moja przyjaciółka, dobrze wiesz,że jest Laura.
-No i co z tego, jej jakoś mi nie przedstawiłeś, a Kornelię już tak.
-Ale jak miałem Ci ją przedstawić jak ona pracuje we Włoszech, a Kornelię przedstawiłem Ci bo była na meczu.
-Bartek ja Ci życzę wszystkiego najlepszego, ale zastanów się kogo kochasz, na kim Ci tak naprawdę zależy.  - Teraz już sam nie wiem co mam robić, zostałem sam z mętlikiem myśli,nie wiem co jest prawdą, a co fikcją.

31 grudnia 2014

Około ósmej rano budzi mnie dźwięk telefonu. Spoglądam na telefon i widzę uśmiechniętą Kornelię.
-Hej, obudziłam Cię?-pyta
-Hej, tak, ale nic nie szkodzi.
-Możesz mi powiedzieć ile musisz jechać od siebie z mieszkania na lotnisko.- naprawdę dzwoni tylko po to żeby zapytać ile jadę na lotnisko.
-Około dwudziestu minut, a co?-pytam
-To świetnie, bądź o dwunastej. Nie pytaj wszystko Ci wytłumaczę na miejscu-moje oczy robią się dwa razy większe, a później słyszę dźwięk zakończonego połączenia. Już po chwili moje serce ogarnia radość, spędzimy razem sylwestra.Jak poparzony wyskakuje z łóżka i zaczynam sprzątać mieszkanie, zajmuje mi to około dwie godziny, potem jeszcze szybko jadę na zakupy.


Na lotnisku niecierpliwie przeskakuje z nogi na nogę, denerwuje się, coś musiało się stać, Kornelia nie wyjechałaby z Polski od tak. To nie w jej stylu.
W tłumie wypatruje blond włosy mojej przyjaciółki i od razu do niej podbiegam, wygląda bardzo źle, widać,że płakała. Nie czeka ani chwili tylko od razu się we mnie wrula, reaguje i obejmuje ją ramionami.
-Co się stało?-pytam
-Zerwałam z Adrianem, uciekłam z własnego mieszkania.-nie wiedziałem co powiedzieć i jak ją uspokoić. Pierwszy raz widziałem ją w takim stanie.
-Jak to uciekłaś z własnego mieszkania?-pytam patrząc jej w oczy.
-Wszystko Ci wyjaśnię, ale nie tutaj.Możemy jechać do Ciebie?-kiwam twierdząco głową i biorę walizkę. W trakcie jazdy nikt się nie odzywa, całą drogę analizuje to co powiedziała mi Korni. Jak on jej coś zrobił to go zabiję.

Kiedy docieramy do mieszkania prowadzę Kornelię do sypialni aby się rozpakowała i pokazuje jej co i gdzie się znajduje. Po chwili blondynka czeka na mnie w salonie,wchodzę do pomieszczenia ze szklankami gorącego napoju. Podaje dziewczynie kubek z herbatą i zasiadam obok niej.
-Co się stało?-pytam, ona siada po turecku na przeciwko mnie, a na jej twarzy pojawia się jakiś grymas.
-Wczoraj było jeszcze wszystko w porządku.Spędziliśmy razem cały wieczór, został na noc. Rano wpadł w szał. Zaczął krzyczeć,że jestem dziwką,że puszczam się z kim popadnie. Zobaczył nasze zdjęcie z Wigilii, nie wiedziałam o co mu chodzi. Mówiłam mu,że spędzę święta z przyjacielem i nie miał  nic przeciwko. Wpadł w szał zaczął wszystko przewracać, próbowałam go uspokoić, wtedy on-widzę jak w jej oczach pojawiają się łzy- popchnął mnie na szafkę, potem uderzył w twarz, a na sam koniec z impetem rzucił mnie na podłogę. -rozkleja się na dobre, nie czekam na dalsze wyjaśnienia tylko mocno ją do siebie przytulam.
-Zabije sukinsyna.-mój szept rozchodzi się po całym mieszkaniu łącząc się z jej płaczem. Wiem,że nie mogę teraz wyrazić swoich emocji, ale w środku się we mnie gotuje. - Nie płacz, będzie dobrze.Nigdy cię już nie skrzywdzi.
-Bartek ja musiałam uciekać z własnego mieszkania. Po tym jak wylądowałam na podłodze podniosłam się i chciałam wywalić go z mieszkania. Wstałam i ruszyłam do kuchni, stał tam, a później ruszył w moim kierunku, miał nóż w dłoni. Musiałam uciekać, nie wiem jakim cudem udało mi się wybiec z mieszkania, nie mam nawet pojęcia jak znalazłam się w samochodzie,byłam w amoku. -patrzę na nią szeroko otwartymi oczami.
-Musimy to zgłosić na policję-mówię pewnie
-Wiem, ale się boję. Dziś poczułam,że rodzice nade mną czuwają. To cud,że udało mi się uciec.
-Jaki udało Ci się wziąć walizkę i dokumenty?
-Wcześnie rano wstałam, spakowałam się i wszystko zaniosłam do samochodu. Telefon, torebkę, walizkę,wszystko to miałam dziś zabrać na mecz wyjazdowy, na który miałam jechać. Do mieszkania wróciłam po jakieś mało znaczące notatki, których zapomniałam. Nie wiedziałam,że w tym krótkim czasie Adrian zdąży przejrzeć mojego laptopa i znaleźć zdjęcia ze świąt.
-Przysięgam Ci on Cię już więcej nie tknie, nie dopuszczę do tego. -przytulam ją po raz kolejny
-Dziękuję Ci za to że jesteś, za wszystko. Mogę u Ciebie zostać przez kilka dni?-pyta
-Nie dziękuj, jestem Twoim przyjacielem, Ty byłaś przy mnie podczas mistrzostw, ja będę teraz. Nie pytaj, wiesz,że i tak bym Cię nie puścił do Polski.
-Jesteś kochany, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.-po raz kolejny ląduje w moich ramionach.
-Zrobię coś na obiad pewnie od rana nic nie jadłaś.
-Nie musisz się trudzić i tak nie jestem głodna, ale z chęcią wzięłabym kąpiel-mówi
-Nie marudź, nie możesz nic nie jeść. Łazienka jest naprzeciwko sypialni, idź weź kąpiel, a ja coś ugotuję.- niechętnie kiwa głową twierdząco i wstaje z kanapy, wtedy przechodzi mnie dreszcz. Dlaczego ja o tym wcześniej nie pomyślałem. Łapę jej dłoń i zatrzymuje ją, bez słowa podnoszę jej koszulkę i dotykam  najdelikatniej jak mogę jej pleców.-On ci to zrobił. Musimy jechać do szpitala-mówię patrząc na ogromnego siniaka na plecach, teraz już wiem skąd ten grymas kiedy siadała na kanapie.
-Bartuś proszę nie teraz. Zjedzmy w spokoju, ja jeszcze się nie oglądałam, wiem,że nie odpuścisz, więc ja wezmę prysznic, potem zjemy i pojedziemy. - wiem,że próbuje mnie uspokoić, ona wie,że jestem na granicy wybuchu, Jakie szczęście ma ten Adrian,że mnie nie ma w Polsce, zabiłbym go. Ulegam jej, ona wchodzi do łazienki, a ja idę do kuchni i zaczynam przygotowywać obiad. Podczas kiedy Kornelia była jeszcze w łazience chwyciłem telefon do ręki i napisałem do Pita.

Do: Pit
Kornelia przyleciała do Włoch, Ten idiota Adrian chciał  ją zabić.
Pobił ją, a później groził nożem.
Uciekła z własnego mieszkania.
Od Pit
Zgłosiła to na policję?
Do Pit
Nie od razu pojechała na lotnisko i przyleciała
 do mnie.
Od Pit
Zajmij się nią,a ja zajmę się resztą. 
Mam kuzyna, który pracuje w Bełchatowie 
w policji.
Do Pit
Dzięki, zawsze mogę na Ciebie liczyć,
Od Pit
Ja tak samo, nie masz za co dziękować. 
Udupimy tego damskiego boksera.

To jest właśnie przyjaciel, nie pyta, nie ma wątpliwości, on po prostu działa, Nie ważnie czy ma ważny mecz, czy spędza romantyczny wieczór z Olą, czy może włóczy się po Rzeszowie, zawsze ma dla mnie czas. Nie wiem co bym bez niego zrobił. Moje rozmyślanie przerywa skrzypnięcie drzwi, a w salonie pojawia się Korni.
-Co tak pachnie?-pyta
-Spaghetti a'la Kurek- widzę delikatny uśmiech na jej twarzy.
-Brzmi wybornie.
-Takie też jest,zapraszam, a za nim usiądziemy, masz więcej siniaków?-pytam
-Tak-mówi i odsłania bluzkę, pokazując mi ogromnego siniaka na brzuchu, jest jeszcze jeden na udzie-nic nie mówiąc podchodzę do niej i jak najdelikatniej ja przytulam.
-Chodź, jeść bo zaraz jedziemy do szpitala.

Godzinę później siedzimy w szpitalu czekając na przyjęcie. Kornelia cały czas marudzi,że nie ma sensu jechać z tym do lekarza, przecież nic się nie dzieje, a tak naprawdę widzę,że każdy ruch sprawia jej ból.
-Pit, załatwiłeś coś-dzwonię do przyjaciela, kiedy blondynka wchodzi do gabinetu.
-Tak, słuchaj ona musi wrócić do Polski. Oni nic nie mogą zrobić bez jej zeznań. Jutro mogę pojechać do Bełchatowa i zorientować się co i jak z jej mieszkaniem.
-Naprawdę mógłbyś tam jechać?-on mi spada z nieba.
-Jasne, Fabian powiedział,że też ze mną pojedzie, a na miejscu mamy spotkać się z Kłosem. Ekipa jest w gotowości. Dam ci znać jutro.
-Dziękuje.

Po około godzinie Kornelia, w towarzystwie lekarza opuszcza gabinet. Jestem bardzo zdziwiony kiedy widzę lekarza mojego zespołu.
-Cześć Bartek co ty tu robisz? -pyta po angielsku.
-Cześć, o to samo mógłbym zapytać. Kornelia-pokazuje na dziewczynę-to moja przyjaciółka.
-Popołudniami pracuje w szpitalu,dobrze się składa,że Kornelia to twoja przyjaciółka, musisz o nią dbać, ma się nie przemęczać i trzy razy dziennie smarować te obtarcia.Pomimo,ze pani Kornelia bardzo nie chciała wykonałem obdukcję, od kilkunastu lat pracuje w szpitalu i wiem kiedy ktoś się przewrócił, a kiedy ktoś jest pobity. Wszystkie dokumenty są w teczce. - informuje mnie i podaje mi białą teczkę.
-Dziękuję Ci bardzo. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia.- żegnamy się z lekarzem i wychodzimy przed budynek szpitala. Kornelia idzie do samochodu, a ja wstępuje do apteki i wykupuję potrzebne leki.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam w nowym roku.
Mam nadzieję,że ten rok będzie dla każdej z Was lepszy od poprzedniego :)
Nowy rok, nowe daty dodawania rozdziałów.
Wszystko będzie napisane w zakładce Kiedy rozdział.
Przepraszam za wszelkie błędy, które ewentualnie się pojawiły.
Czekam na Wasze opinie.
Pozdrawiam :*