Te święta były wyjątkowe
Kolejne pożegnania, kolejne łzy, kolejne chwile zwątpienia czy wsiąść na pokład samolotu. Serce mówiło nie jedź, ale rozum podpowiedział właściwie. Musiałem wracać do klubu, musiałem wywiązać się ze swoich obowiązków. Włochy powitały mnie słońcem i delikatnie sypiącym śniegiem. Pogoda idealna na spacer, niestety nie dla mnie. Już trzy godziny po wylądowaniu musiałem stawić się na treningu, który był bardzo wyczerpujący. Dopiero późnym wieczorem mogłem w spokoju usiąść i powspominać święta, które prawdę mówiąc nadal trwają. Niestety zawód siatkarza wiąże się z tym,że nawet w drugi dzień świąt nie masz wytchnienia.
Te trzy dni w Polsce naładowały mnie energią do działania, jeszcze tylko kilka miesięcy i z powrotem będę mógł wrócić do domu. Gdzieś po cichu myślę nad stałym powrotem do Polski. Od trzech lat jestem poza krajem może czas powrócić na domowe parkiety. Przecież propozycji nie brakuje.
Te święta były wyjątkowe z wielu powodów, ale najważniejszym była obecność Korneli. Po tylu latach w końcu możemy znów być razem, nie wiem jakim cudem los znowu postawił nas, sobie na drodze. Wtedy kiedy wyjechałem kontakt się urwał, ale nadal o niej pamiętałem. Często siedząc w moim bełchatowskim mieszkaniu zastanawiałem się gdzie ona teraz jest, co robi, czy nadal jest taka zwariowana, czy w jej życiu wszystko się ułożyło. Zastanawiałem się nad tym nie mają nawet pojęcia,że mieszka w tym samym mieście, że być może przechodzi tymi samymi chodnikami co ja. Wtedy kiedy ją zobaczyłem w tej kawiarni byłem w szoku, znowu poczułem się jak ten mały chłopak, który przyjaźnił się z dziewczyną i narażał się na pośmiewisko wśród kolegów. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić dlatego wyszedłem przed kawiarnie, chciałem na nią zaczekać, nawet nie zauważyłem kiedy sama na mnie wpadła.
Podczas tych świąt zżyłem się z nią jeszcze bardziej, jeszcze mocniej, nie chciałem wyjeżdżać, wiedziałem,że jak nie będę już widzieć będzie płakać. Mi też było ciężko. Jest między nami jakaś dziwna więź, która nas do siebie ciągnie, nie jest to już tylko przyjaźń, ale miłość też nie. Nie mam pojęcia co to ale to uniemożliwia mi brak dłuższego kontaktu z nią.Wiem, że jest na świecie jedna osoba, która mnie zrozumie i wiem,że są święta, ale to jest przyjaciel on zrozumie.
-Cześć Pit-mówię kiedy, przyjaciel odbiera.
-Cześć Kuraś, co tam jak lot?-kolejny dowcipniś
-Świetnie.-odpowiadam spokojnie, a po drugiej stronie słyszę wybuch śmiechu "Cichego Pita", nie tym razem,
-Ok, ok już się uspokoiłem, z jakim problemem dzwonisz?
-Skąd wiesz,że z problemem?
-Bartek jesteśmy przyjaciółmi tyle lat, nie powiedziałbyś na początku cześć Pit, tylko raczej przeszedł byś od razu do rzeczy.
-No wiesz chciałem być miły,a ty co. Ale tak naprawdę mam problem, chodzi o Kornelię. Mam dziwne wrażenie,że to coś więcej niż przyjaźń.
-Brawo Kurczak, teraz do tego doszedłeś, przecież wy do siebie pasujecie jak dwie połówki pomarańczy, w twoim języku to będzie jak lewy but do prawego buta.
-Pit ale to nie jest miłość, przecież to moja przyjaciółka, dobrze wiesz,że jest Laura.
-No i co z tego, jej jakoś mi nie przedstawiłeś, a Kornelię już tak.
-Ale jak miałem Ci ją przedstawić jak ona pracuje we Włoszech, a Kornelię przedstawiłem Ci bo była na meczu.
-Bartek ja Ci życzę wszystkiego najlepszego, ale zastanów się kogo kochasz, na kim Ci tak naprawdę zależy. - Teraz już sam nie wiem co mam robić, zostałem sam z mętlikiem myśli,nie wiem co jest prawdą, a co fikcją.
31 grudnia 2014
Około ósmej rano budzi mnie dźwięk telefonu. Spoglądam na telefon i widzę uśmiechniętą Kornelię.
-Hej, obudziłam Cię?-pyta
-Hej, tak, ale nic nie szkodzi.
-Możesz mi powiedzieć ile musisz jechać od siebie z mieszkania na lotnisko.- naprawdę dzwoni tylko po to żeby zapytać ile jadę na lotnisko.
-Około dwudziestu minut, a co?-pytam
-To świetnie, bądź o dwunastej. Nie pytaj wszystko Ci wytłumaczę na miejscu-moje oczy robią się dwa razy większe, a później słyszę dźwięk zakończonego połączenia. Już po chwili moje serce ogarnia radość, spędzimy razem sylwestra.Jak poparzony wyskakuje z łóżka i zaczynam sprzątać mieszkanie, zajmuje mi to około dwie godziny, potem jeszcze szybko jadę na zakupy.
Na lotnisku niecierpliwie przeskakuje z nogi na nogę, denerwuje się, coś musiało się stać, Kornelia nie wyjechałaby z Polski od tak. To nie w jej stylu.
W tłumie wypatruje blond włosy mojej przyjaciółki i od razu do niej podbiegam, wygląda bardzo źle, widać,że płakała. Nie czeka ani chwili tylko od razu się we mnie wrula, reaguje i obejmuje ją ramionami.
-Co się stało?-pytam
-Zerwałam z Adrianem, uciekłam z własnego mieszkania.-nie wiedziałem co powiedzieć i jak ją uspokoić. Pierwszy raz widziałem ją w takim stanie.
-Jak to uciekłaś z własnego mieszkania?-pytam patrząc jej w oczy.
-Wszystko Ci wyjaśnię, ale nie tutaj.Możemy jechać do Ciebie?-kiwam twierdząco głową i biorę walizkę. W trakcie jazdy nikt się nie odzywa, całą drogę analizuje to co powiedziała mi Korni. Jak on jej coś zrobił to go zabiję.
Kiedy docieramy do mieszkania prowadzę Kornelię do sypialni aby się rozpakowała i pokazuje jej co i gdzie się znajduje. Po chwili blondynka czeka na mnie w salonie,wchodzę do pomieszczenia ze szklankami gorącego napoju. Podaje dziewczynie kubek z herbatą i zasiadam obok niej.
-Co się stało?-pytam, ona siada po turecku na przeciwko mnie, a na jej twarzy pojawia się jakiś grymas.
-Wczoraj było jeszcze wszystko w porządku.Spędziliśmy razem cały wieczór, został na noc. Rano wpadł w szał. Zaczął krzyczeć,że jestem dziwką,że puszczam się z kim popadnie. Zobaczył nasze zdjęcie z Wigilii, nie wiedziałam o co mu chodzi. Mówiłam mu,że spędzę święta z przyjacielem i nie miał nic przeciwko. Wpadł w szał zaczął wszystko przewracać, próbowałam go uspokoić, wtedy on-widzę jak w jej oczach pojawiają się łzy- popchnął mnie na szafkę, potem uderzył w twarz, a na sam koniec z impetem rzucił mnie na podłogę. -rozkleja się na dobre, nie czekam na dalsze wyjaśnienia tylko mocno ją do siebie przytulam.
-Zabije sukinsyna.-mój szept rozchodzi się po całym mieszkaniu łącząc się z jej płaczem. Wiem,że nie mogę teraz wyrazić swoich emocji, ale w środku się we mnie gotuje. - Nie płacz, będzie dobrze.Nigdy cię już nie skrzywdzi.
-Bartek ja musiałam uciekać z własnego mieszkania. Po tym jak wylądowałam na podłodze podniosłam się i chciałam wywalić go z mieszkania. Wstałam i ruszyłam do kuchni, stał tam, a później ruszył w moim kierunku, miał nóż w dłoni. Musiałam uciekać, nie wiem jakim cudem udało mi się wybiec z mieszkania, nie mam nawet pojęcia jak znalazłam się w samochodzie,byłam w amoku. -patrzę na nią szeroko otwartymi oczami.
-Musimy to zgłosić na policję-mówię pewnie
-Wiem, ale się boję. Dziś poczułam,że rodzice nade mną czuwają. To cud,że udało mi się uciec.
-Jaki udało Ci się wziąć walizkę i dokumenty?
-Wcześnie rano wstałam, spakowałam się i wszystko zaniosłam do samochodu. Telefon, torebkę, walizkę,wszystko to miałam dziś zabrać na mecz wyjazdowy, na który miałam jechać. Do mieszkania wróciłam po jakieś mało znaczące notatki, których zapomniałam. Nie wiedziałam,że w tym krótkim czasie Adrian zdąży przejrzeć mojego laptopa i znaleźć zdjęcia ze świąt.
-Przysięgam Ci on Cię już więcej nie tknie, nie dopuszczę do tego. -przytulam ją po raz kolejny
-Dziękuję Ci za to że jesteś, za wszystko. Mogę u Ciebie zostać przez kilka dni?-pyta
-Nie dziękuj, jestem Twoim przyjacielem, Ty byłaś przy mnie podczas mistrzostw, ja będę teraz. Nie pytaj, wiesz,że i tak bym Cię nie puścił do Polski.
-Jesteś kochany, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła.-po raz kolejny ląduje w moich ramionach.
-Zrobię coś na obiad pewnie od rana nic nie jadłaś.
-Nie musisz się trudzić i tak nie jestem głodna, ale z chęcią wzięłabym kąpiel-mówi
-Nie marudź, nie możesz nic nie jeść. Łazienka jest naprzeciwko sypialni, idź weź kąpiel, a ja coś ugotuję.- niechętnie kiwa głową twierdząco i wstaje z kanapy, wtedy przechodzi mnie dreszcz. Dlaczego ja o tym wcześniej nie pomyślałem. Łapę jej dłoń i zatrzymuje ją, bez słowa podnoszę jej koszulkę i dotykam najdelikatniej jak mogę jej pleców.-On ci to zrobił. Musimy jechać do szpitala-mówię patrząc na ogromnego siniaka na plecach, teraz już wiem skąd ten grymas kiedy siadała na kanapie.
-Bartuś proszę nie teraz. Zjedzmy w spokoju, ja jeszcze się nie oglądałam, wiem,że nie odpuścisz, więc ja wezmę prysznic, potem zjemy i pojedziemy. - wiem,że próbuje mnie uspokoić, ona wie,że jestem na granicy wybuchu, Jakie szczęście ma ten Adrian,że mnie nie ma w Polsce, zabiłbym go. Ulegam jej, ona wchodzi do łazienki, a ja idę do kuchni i zaczynam przygotowywać obiad. Podczas kiedy Kornelia była jeszcze w łazience chwyciłem telefon do ręki i napisałem do Pita.
Do: Pit
Kornelia przyleciała do Włoch, Ten idiota Adrian chciał ją zabić.
Pobił ją, a później groził nożem.
Uciekła z własnego mieszkania.
Od Pit
Zgłosiła to na policję?
Do Pit
Nie od razu pojechała na lotnisko i przyleciała
do mnie.
Od Pit
Zajmij się nią,a ja zajmę się resztą.
Mam kuzyna, który pracuje w Bełchatowie
w policji.
Do Pit
Dzięki, zawsze mogę na Ciebie liczyć,
Od Pit
Ja tak samo, nie masz za co dziękować.
Udupimy tego damskiego boksera.
To jest właśnie przyjaciel, nie pyta, nie ma wątpliwości, on po prostu działa, Nie ważnie czy ma ważny mecz, czy spędza romantyczny wieczór z Olą, czy może włóczy się po Rzeszowie, zawsze ma dla mnie czas. Nie wiem co bym bez niego zrobił. Moje rozmyślanie przerywa skrzypnięcie drzwi, a w salonie pojawia się Korni.
-Co tak pachnie?-pyta
-Spaghetti a'la Kurek- widzę delikatny uśmiech na jej twarzy.
-Brzmi wybornie.
-Takie też jest,zapraszam, a za nim usiądziemy, masz więcej siniaków?-pytam
-Tak-mówi i odsłania bluzkę, pokazując mi ogromnego siniaka na brzuchu, jest jeszcze jeden na udzie-nic nie mówiąc podchodzę do niej i jak najdelikatniej ja przytulam.
-Chodź, jeść bo zaraz jedziemy do szpitala.
Godzinę później siedzimy w szpitalu czekając na przyjęcie. Kornelia cały czas marudzi,że nie ma sensu jechać z tym do lekarza, przecież nic się nie dzieje, a tak naprawdę widzę,że każdy ruch sprawia jej ból.
-Pit, załatwiłeś coś-dzwonię do przyjaciela, kiedy blondynka wchodzi do gabinetu.
-Tak, słuchaj ona musi wrócić do Polski. Oni nic nie mogą zrobić bez jej zeznań. Jutro mogę pojechać do Bełchatowa i zorientować się co i jak z jej mieszkaniem.
-Naprawdę mógłbyś tam jechać?-on mi spada z nieba.
-Jasne, Fabian powiedział,że też ze mną pojedzie, a na miejscu mamy spotkać się z Kłosem. Ekipa jest w gotowości. Dam ci znać jutro.
-Dziękuje.
Po około godzinie Kornelia, w towarzystwie lekarza opuszcza gabinet. Jestem bardzo zdziwiony kiedy widzę lekarza mojego zespołu.
-Cześć Bartek co ty tu robisz? -pyta po angielsku.
-Cześć, o to samo mógłbym zapytać. Kornelia-pokazuje na dziewczynę-to moja przyjaciółka.
-Popołudniami pracuje w szpitalu,dobrze się składa,że Kornelia to twoja przyjaciółka, musisz o nią dbać, ma się nie przemęczać i trzy razy dziennie smarować te obtarcia.Pomimo,ze pani Kornelia bardzo nie chciała wykonałem obdukcję, od kilkunastu lat pracuje w szpitalu i wiem kiedy ktoś się przewrócił, a kiedy ktoś jest pobity. Wszystkie dokumenty są w teczce. - informuje mnie i podaje mi białą teczkę.
-Dziękuję Ci bardzo. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia.- żegnamy się z lekarzem i wychodzimy przed budynek szpitala. Kornelia idzie do samochodu, a ja wstępuje do apteki i wykupuję potrzebne leki.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witam w nowym roku.
Mam nadzieję,że ten rok będzie dla każdej z Was lepszy od poprzedniego :)
Nowy rok, nowe daty dodawania rozdziałów.
Wszystko będzie napisane w zakładce
Kiedy rozdział.
Przepraszam za wszelkie błędy, które ewentualnie się pojawiły.
Czekam na Wasze opinie.
Pozdrawiam :*