Rozmiar nie ma znaczenia
Czuję jak moje kanaliki węchowe pobudza do życia zapach świeżo zaparzonej kawy. Przecieram zaspane oczy i widzę kubek z kawą i karteczkę z krótką informacją ,,Jestem na zakupach bo nie ma nic do jedzenia. Wracam nie długo. Bartek :)"
Ach ten Bartuś, zawsze można na niego liczyć. Siadam wygodnie na łóżku i biorę łyk kawy, taka jak kocham. Mocna z trzema łyżeczkami cukru, tego było mi trzeba z rana. Spoglądam na zegarek, wskazuje on godzinę ósmą piętnaście. Przecieram jeszcze raz zaspane oczy i z wielkim trudem opuszczam cieplutkie łózko. Podchodzę do okna, odsłaniam roletę i mam ochotę wrócić z powrotem do łóżka i przeczekać dzisiejszy dzień. Za oknem leje niemiłosiernie i wieje silny wiatr. Idę do łazienki i biorę ciepły prysznic, susze włosy i ubieram czyste ubrania. Wychodzę z pomieszczenia i od razu biegnę do kuchni, ponieważ słyszę,że Kurek jest już w mieszkaniu.
-Matko kochana, jak ty wyglądasz. Bartoszu czy ty myślisz? Cały jesteś przemoknięty, chcesz być chory-pytam retorycznie, spoglądając na niego zabójczym wzrokiem.
-Nic mi nie będzie.
-Biegnij się przebrać, a ja zrobię śniadanie. Bez dyskusji.- oznajmiam stanowczo.
Po śniadaniu wyruszamy w drogę do Wrocławia, Bartek śpi na miejscu pasażera, a ja dzielnie pokonuje odcinek miedzy Bełchatowem, a stolicą Dolnego Śląska. Budzę siatkarza kiedy jesteśmy już pod hotelem.
-Bartek wstawaj jesteśmy już-mówię potrząsając jego ramieniem.
-Tak dobrze mi się spało. -oznajmia zaspany.
-Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Łap się za walizki i idziemy.-spoglądam na niego i widzę,że uśmiech znów zniknął z jego buzi- będzie dobrze Bartuś. Zobaczysz chłopaki przyjmą cię z otwartymi rękami.- mówię pewnie i opuszczam samochód, po chwili siatkarz robi to samo.
Chwilę później stoimy przy recepcji i oczekujemy na odbiór klucza, Kurek ma wspaniałych przyjaciół wszystko załatwili. Podpisując jakieś dokumenty w recepcji słyszę donośny krzyk.
-Kuuuraś- obracam się i widzę jak Michał Kubiak wskakuje na Bartka. Matko kochana do jakiego ja zoo trafiłam. Zdążyłam podpisać wszystkie dokumenty, a Ci się nadal od siebie nie odkleili. Taka przyjaźń.
-A my to się jeszcze nie znamy-mówi Kubiak zwracając się do mnie- Michał jestem, ale możesz do mnie mówić Dzik, Misiek i tym podobne.-śmieję się krótko i podaję dłoń Michałowi.
-Cześć, Kornelia-przedstawiam się.
-W ogóle Bartuś nie wspominał nam,że ma dziewczynę-mówi i obejmuje mnie ramieniem.Śmieje się, kiedy spoglądam na siatkarza, który pozostał sam.
-My nie jesteśmy parą tylko i wyłącznie przyjaciółmi.-nie daje mi skończyć.
-Czekaj, czekaj. Kornelia to ty jesteś tą Kornelią, tą najlepszą przyjaciółką z dzieciństwa- spoglądam na Kubiaka i kiwam twierdząco głową- Witaj w naszej pojebanej rodzince.-oznajmia szeroko się uśmiechając, nie pozostaje mi nic innego, jak tylko odwzajemnić uśmiech.
-To my idziemy się rozpakować. O której jest obiad?-Bartek zwraca się do Michała.
-Ok, bądźcie o trzynastej. Nie będę nic mówić chłopakom że już jesteście, będą mieć niespodziankę. Nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo Cię nam brakuje i nie mówię tu tylko o boisku- niby taki mężczyzna, a jednak widzę jak po tych słowach Bartkowi świecą się oczy, jednak nie komentuje tego tylko delikatnie się uśmiecham.
Otwieramy drzwi do pokoju i od razu rzucamy się na łóżko, które jest ogromne i takie miękkie, że od razu chce się iść spać.
-Znowu będę musiała się z Tobą dzielić połową łóżka, wielkoludzie.
-Oj przepraszam bardzo. Zaledwie dwa metry i pięć centymetrów. -oburza się.
-No tak zaledwie trzydzieści pięć centymetrów różnicy. Wyglądam przy Tobie jak krasnal-oznajmiam załamana.
-To takie słodkie.-spoglądam na niego jak na kosmitę i wybuchamy śmiechem- a poza tym rozmiar nie ma znaczenia- wygrał tym tekstem.
Po rozpakowaniu walizek szykujemy się do wyjścia na stołówkę. Jestem zestresowana i to bardzo. Zawsze kiedy mam poznać nowe osoby pojawia się lekki niepokój. Pominę już fakt,że to są siatkarze i sztab szkoleniowy, niestety Bartek tego nie rozumie i tylko chodzi i się ze mnie śmieje pod nosem,że przesadzam i będzie ok. W końcu przekraczamy próg stołówki.
-Cześć- mówi głośno siatkarz. Wszyscy odwracają się w naszą stronę, a chwilę później Kurek tonie w objęciach całej kadry, a ja ze spokojem przyglądam się temu wszystkiemu z bezpiecznej odległości, towarzyszy mi Michał.
-Bardzo przeżywa,że nie może być z Wami- nie wiem dlaczego to powiedziałam. Chyba pod wpływem emocji, kiedy tak spoglądam na Bartka z szerokim uśmiechem i ze łzami w oczach rozum przestaje działać, bo taki obrazek rozczuliłby każdego.
-My też to przeżywamy, tak naprawdę nie wiemy co mamy robić bez niego. Bartek zawsze wymyślił jakąś zabawę, albo odwalił coś i potem cała kadra musiała coś po nim naprawiać. Zawsze było go pełno na zgrupowaniach, a teraz jest jakoś nudno. Pit odbija się od ścian i ciągle ogląda Igłą Szyte jak był Kurek. Powiem Ci w sekrecie,że choćbyśmy wygrali te mistrzostwa to i tak każdy będzie uważał,że trener popełnił błąd. Bo jak nie ma Kurasia w składzie to jest lipa. Tylko nie mów Bartkowi, jeszcze pomyśli,że jestem mało męski-mówi z powagą na co wybucham śmiechem, to nie było dobrym pomysłem, ponieważ zwróciłam na siebie uwagę każdego siatkarza.
-A to jest moja przyjaciółka Kornelia-oznajmia Bartosz obejmując mnie ramieniem.
-Cześć wszystkim- mówię nadzwyczaj pewnie i słodko się uśmiecham. Po obiedzie już z każdym z nich się znam i wiem mniej więcej na jakiej pozycji gra. Jednak nie było tak źle i Kurek miał rację co do chłopaków, to normalni ludzie.
Około piętnastej wszyscy razem idziemy na trening. Ja z Bartoszem zasiadamy na trybunach, aby wspólnie podziwiać grę chłopaków.
-Dziś o dziewiętnastej mamy spotkanie integracyjne.- oznajmia siatkarz.
-O to świetnie. Baw się dobrze. Mówiłam Ci,że każdy Cię tu przyjmie z uśmiechem.
-Wiem mówiłaś, zawsze masz rację, ale na tym spotkaniu ty również masz się pojawić. Będzie super mają też przyjść dziewczyny chłopaków, więc nie będziesz się nudzić.-już chcę powiedzieć, że nigdzie nie idę, ponieważ jestem zupełnie obcą osobą,ale Bartek mi to uniemożliwia- i nie ma żadnego ale. Idziemy razem.
Spotkanie było naprawdę udane. Poznałam kolejne nowe osoby, czyli dziewczyny i żony chłopaków oraz ich dzieci. Było miło,sympatycznie, rodzinnie i przede wszystkim zabawnie. Oczywiście Kurek był w centrum zainteresowania, ponieważ każdy chciał z nim spędzić choć chwilę czasu. Wróciliśmy do pokoju około dwudziestej drugiej.
-Idę pierwsza pod prysznic-oznajmiam i wbiegam do łazienki, nim siatkarz zdąży cokolwiek powiedzieć. Wychodzę po półgodzinnej kąpieli i widzę jak Bartek przetrzepuje moją kosmetyczkę.-Czego szukasz?-pytam wślizgując się pod kołdrę.
-Tabletek na ból głowy- spoglądam na niego i faktycznie wygląda jakoś niewyraźnie.
-Nie mam. Mówiłam Ci,że będziesz chory. Oj Bartuś, Bartuś. Idź się wykąp, a ja pójdę do lekarza kadry może on coś ma.
-Dziękuje ratujesz mi życie- i znika za drzwiami łazienki. Cóż wychodzę z ciepłego łóżka i narzucam na siebie szlafrok, a później kieruje się do pokoju lekarza. Po piętnastu minutach wracam z całym zapasem tabletek i gorącą herbatką. Siatkarz leży w łóżku i wygląda jeszcze gorzej niż chwile temu. Podaje mu leki i kładę się obok niego.
-Miałaś rację, będę chory-stwierdza i głośno kicha.
-Zawsze mam rację.-mówię poważnie.
Rano wstaję półprzytomna, idę do łazienki i robię lekki makijaż, niestety nadal wyglądam równie źle jak wcześniej. Nie moja wina,że Pan Kurek w nocy mało co spał, co oznacza,że ja też mało co spałam. Wychodzę z łazienki i widzę,że Bartek już nie śpi, ale nawet nie zamierza się dźwigać z łóżka.
-O mój aniele, czy ja już umarłem?-ale żarciki to mu się trzymają pomimo choroby.
-Jeszcze nie, ale pomyśl że to Ci się tylko śni, ponieważ Twój anioł znika i wróci do Ciebie później ze śniadaniem i herbatką i powiem chłopakom,że nie idziemy na mecz.
-Ale nie, ja dojdę do siebie do meczu.- spoglądam na niego z politowaniem.
-Bartuś nie oszukujmy się.-wychodzę z pokoju i pędzę do stołówki hotelowej, w której witam się ze wszystkimi.
-Gdzie Kuraś?-pytają wszyscy.
-Jest chory, a mecz obejrzymy z hotelu bo on dziś raczej z łózka nie wstanie. Czuje się źle, a wygląda jeszcze gorzej.-oznajmiam chłopakom i szukam wzrokiem lekarza.
-Panie doktorze mógłby Pan na niego dziś zerknąć bo on naprawdę nie wygląda dobrze. Całą noc kaszlał i chyba ma gorączkę.- nie powiem,ale lekarz kadry chyba się przejął stanem Bartka, ponieważ od razu zerwał się na równe nogi, a w jego oczach można było zauważyć smutek i strach.
-Chodźmy od razu. Pójdę tylko po rzeczy do pokoju.
-Dziękuję, ja jeszcze wezmę mu coś do jedzenia i herbatę.-oznajmiam i rozchodzimy się w dwie różne strony.
Po około pięciu minutach jestem z powrotem w naszym pokoju, gdzie jest również lekarz, którego mina nie wróży dobrych wieści. Po osłuchaniu Bartka lekarz siada i zaczyna wypisywać recepty.
-Bartek załatwiłeś się nie ma co. Na razie to nie jest jakieś zapalenie płuc, ale dużo nie brakuje. Więc nawet nie ma mowy żebyś wychodził na dwór. Wypiszę Ci recepty i pójdę wykupić leki, a i przy okazji przedłużę Wam pobyt przynajmniej do końca fazy grupowej.
-Niech mi Pan da te recepty ja je pójdę wykupić. Musi się Pan zająć chłopakami przed meczem.- lekarz spogląda na mnie z wdzięcznością i podaje mi kartki.
Od razu po wyjściu lekarza idę do najbliższej apteki i wykupuję potrzebne lekarstwa. W drodze powrotnej wstępuję do sklepu i kupuję dużą czekoladę i kilka innych niezdrowych rzeczy. Dobrze wiem,że Bartek lubi jeść słodycze, a nie zawsze ma na to okazję. Jeszcze poza hotelem dzwonię do szefa i przedłużam swój urlop,nie jest zadowolony, ale załamany też nie, więc się nawet tym nie przejmuję.
Tydzień później:
Wychodzę właśnie z pracy, kiedy słyszę,że ktoś próbuje się ze mną połączyć. Zerkam na telefon i widzę,że to Bartek.
-Już się za mną stęskniłeś?-dobrze wiem,że ma mnie już dosyć. Przez cały tydzień niańczyłam go jak małe dziecko, ponieważ on nie chciał leżeć w łóżku, tylko chciał iść na mecz. W końcu wczoraj zgodziłam się na to, tylko dlatego że czuł się już lepiej. Niestety spotkanie ze Stanami Zjednoczonymi nie było zbyt udane dla nas. Pomimo walki wygraliśmy tylko jednego seta.
-Oczywiście,że tak. Masz czas się dziś spotkać?-pyta
-W zasadzie tak. Właśnie przed chwilą wyszłam z pracy, więc jak chcesz to możemy gdzieś wyskoczyć na obiad.
-Ok to może do te włoskiej knajp, wiesz gdzie?
-Tak wiem. Będę za pół godziny.
Siedzimy z Bartkiem już od czterdziestu minut i prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiamy. Zdążyliśmy już zjeść obiad i nadal nic, cisza. Widzę,że coś gryzie siatkarza, nie mam pojęcia co. Wczorajszy mecz był delikatnym ciosem, ale to chyba nie to. Gdyby to była kwestia meczu na pewno powiedziałby mi od razu.
-Trzydziestego września mam się stawić we Włoszech w klubie-mówi tak nagle, zupełnie niespodziewanie. Wiedziałam,że kiedyś to nastąpi, wiedziałam,że będzie musiał wrócić, ale miałam nadzieję,że nastąpi to później.
-Na jak długo?-pytam ze smutnym spojrzeniem i bez jakiegokolwiek przekonania.
-Do świąt, prawie trzy miesiące z dala od Ciebie i rodziny. Jestem przyzwyczajony do takich długich wyjazdów, ale dopiero nie dawno Cię odnalazłem i nie chciałem Cię stracić po raz kolejny.
-Nie stracisz. Będziemy dzwonić, pisać. Damy radę, to tylko trzy miesiące. Zobaczysz szybko minie, nawet nie zauważymy kiedy wrócisz do Polski.
Po spotkaniu z Bartkiem umawiam się na spontaniczną kawę z Monią, której przedwczoraj wyjaśniłam na czym polega mój ,,związek" z Kurkiem, na szczęście nie jest obrażona, ponieważ stwierdziła,że mimo wszystko jest to w końcu Bartosz Kurek, a jemu można wszystko wybaczyć.
-Cześć-witamy się całusem w policzek.
-Cześć, podjęłam ważną decyzję w swoim życiu. Zwalniam się z pracy.-oznajmiam szybko
- Brawo w końcu podjęłaś dobrą decyzję. Ale za co teraz będziesz żyć?-pyta przyjaciółka
-Mam pewną pracę na oku, na razie nic nie mówię bo nie chcę zapeszyć. Mam nadzieję,że wszystko wypali i od października będę już pracować tam gdzie chcę i tam gdzie będę chodziła z uśmiechem na ustach, a nie z miną jakbym szła na skazanie. Jutro idę złożyć wypowiedzenie i wychodzę z tego cholernego biurowca.
-Cieszę się,ale zdradź gdzie będziesz pracować-mówi robiąc kocie oczka.
-W miejscu, które jest wyjątkowe,które kocham,choć jeszcze do niedawna nienawidziłam tego miejsca.
...............................................................................................................................................................................................................................................
Cześć, znowu jestem trochę później niż powinnam być. Niestety teraz będę pojawiać się w poniedziałki. Wszelkie zmiany pojawiły się już w zakładce Kiedy rozdział.
Liczę na Wasze opinie co myślicie o powyższym rozdziale.Czy nadal uważacie,że przyjaźń przetrwa, w końcu czeka ich rozstanie?
Buziaki :)
Rozdział świetny, ale to już nic odkrywczego. Wyjazd Bartka i ta ich rozłąka napewno dobrze im nie zrobi, ale wierzę, że jakoś to przetrwają. W końcu są telefony, facebooki i skaypy. Ponadto to tylko i niby aż 3 miesiące. Moim zdaniem najlepsza przyjaźń wszystko przetrwa. Pozdrawiam i życzę weny! Z niecierpliwością czekam na nexta! :)
OdpowiedzUsuńPrzyjaźń przetrwa i koniec kropka.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział.
Czekam na następny.
Buziaki. ;*
A ja mam nadzieję, że przyjaźń przetrwa i z czasem przerodzi się w coś więcej ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział.;)
Świetny rozdział!!!
OdpowiedzUsuńNiesamowicie piszesz, aż chce się czytać więcej i więcej :*
Zostaje i czekam na kolejny rozdział :D
Pozdrawiam.
Jestem!
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo fajny, jak zwykle zresztą :)
Ja uważam, że przyjaźń przetrwa. Jeśli jest naprawdę mocna, to nadal taka będzie, mimo wszystko :) Musi być dobrze, na pewno tak będzie między nimi. I z czasem przerodzi się to w coś więcej... ^^
Czekam i życzę weny!
Buziaki :**
Oh, ta przyjaźń musi przetrwać. Zresztą mam pewne przypuszczenia co do tej nowej pracy Kornelii 😉 Cóż, zobaczę pewnie wkrótce czy się sprawdzą.
OdpowiedzUsuńDo następnego.
Pozdrawiam!