Kiedy pierwsza gwiazdka zaświeci.
Około godziny dwudziestej docieramy do Wałbrzycha. Cieszę się,że znowu tu jestem, nadal jest mi głupio bo nie chciałam sprawiać kłopotu rodzicom Bartka, lecz nie miałam innego wyjścia.-Stresuje się-mówię kiedy zbliżamy się do domu rodziców siatkarza.
-Nie masz powodów, przecież znasz moich rodziców. Nie zmienili się, nadal Cię uwielbiają, a poza tym nie jesteś moją dziewczyną, więc nie musisz się bać.
-Czy ja o czymś nie wiem?-pytam spoglądając na Bartosza
-No jest ktoś, ma na imię Laura i pracuje we Włoszech.Na razie to nic poważnego.
-Świetnie,mam nadzieję,że Ci się ułoży.-mówię uśmiechając się szeroko.
-Co to za uśmiech? Chyba masz mi coś do powiedzenia.
-Adrian, nic pewnego, kolejny kibic Skry, poznał mnie na meczu.
-Mam nadzieję,że mnie polubi- uśmiecha się jak wariat, odwzajemniam uśmiech i odpinam pas, ponieważ parkujemy na podjeździe domu Kurka. -Zaraz zacznie się procesja powitalna- wybucham śmiechem i wychodzę z samochodu, nawet nie zdążyliśmy dobrze wyciągnąć walizek, a już przy nas pojawiła się pani Kurek.
-Boże synku ile ja Cię nie widziałam.-przytula i całuje Bartka chyba za wszystkie czasy.
-Cześć mamo, już nie przesadzaj, dzwonię często.- mówi uśmiechając się słodko.
-Witaj Kornelio, jak dobrze Cię znowu widzieć. Wyrosłaś-mówi przytulając mnie.
-Dzień dobry, panią również miło wiedzieć. Niestety nie jestem już słodziutkim dzieckiem.
-Bardzo się cieszymy,że przyjechałaś do nas na święta.
-Nie chciałam robić kłopotu.
-Nie robisz kochana, to sama przyjemność im nas więcej tym lepiej.Tata z Kubą wrócą za jakąś godzinę bo na ostatnią chwilę pojechali robić zakupy na kolację.-mówi zwracając się do siatkarza.
Po rozpakowaniu walizek, w końcu możemy na spokojnie usiąść w salonie i wypić ciepłą herbatę.W końcu mogłam dowiedzieć się dokładnie jak Kurek radzi sobie we Włoszech, ponieważ jego mama nie chciała mu odpuścić.
-Korneli, a ty gdzie pracujesz?-pyta gospodyni domu.
-Obecnie jestem managerem do spraw marketingu w Skrze.Na razie pracuje mi się tam doskonale.
-Ja Ci się wcale nie dziwię, Bartuś też bardzo sobie cenił grę w Skrze.Synu może byś w końcu wrócił do Polski-wybucham śmiechem, kiedy widzę wzrok Kurka.
-Mamo jeszcze nie skończyłem sezonu we Włoszech. Zobaczymy jak to będzie, nie męcz żebym wracał do Polski, dobrze wiesz,że i tak w trakcie sezonu mam mało wolnego, więc i tak bym często nie przyjeżdżał.- spoglądam na mamę siatkarza i już wiem,że będzie śmiesznie.
-Synu, ale ja mogę się przeprowadzić do Ciebie i bym Ci gotowała i sprzątała- widząc minę Kurasia śmieje się jak oszalała, a ze mną jego mama. Naszą miłą rozmowę przerywa krzyk.
-Bartek przyjechał -po chwili do salonu wpada młodszy z braci Kurków i wskakuje na brata. Muszą być ze sobą bardzo zżyci, ponieważ obydwoje są bardzo zadowoleni z tego spotkania, w między czasie witam się z tatą siatkarza, a na koniec poznaję Kubę, który jest przesympatyczny. Siedzimy razem do późnej nocy, wracamy z Bartkiem do pokoju około pierwszej w nocy.
-Fajnego masz brata-mówię, kiedy leżymy już w łóżku.
-Wiem. Oczywiście całą swoją fajność zawdzięcza swojemu starszemu bratu- stwierdza pewnie.
-O nie wiedziałam,że masz dwóch braci-Kurek daje mi kuksańca w bok, a ja chichram się pod nosem,żeby nikogo nie obudzić.
Budzę się około ósmej rano i cicho wyskakuje spod kołdry, od razu kierując się do łazienki. Po około dwudziestu minutach jestem gotowa do życia. Schodzę do kuchni, w które każdy już coś robi.
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc?-pytam na wstępie, ponieważ zauważyłam,że pani Iwona już coś gotuje na kolację wigilijną.
-Nie musisz nic robić, najpierw śniadanie, a potem to wy gdzieś z Bartkiem jedziecie. Damy sobie radę.-mówi podając mi naleśniki z dżemem. Czy ja tu mogę zostać na zawsze?- Ty jedz,a ja idę obudzić Kubę i Bartka.- kiedy kończę śniadanie do kuchni wpadają bracia.
-Cześć -mówią jednocześnie, a później przystępują do szybkiego zajadania.
-Czy wam się gdzieś śpieszy?-pytam spoglądając na nich podejrzliwie.
-Tak jedziemy na lodowisko i po choinkę, a ty z nami-mówi młodszy z braci. Chyba się skuszę, kocham lodowisko.
-Lecę się ubrać-mówię i biegnę do pokoju. Wkładam ciepły sweter i zmieniam dresy na jakieś normalne spodnie.
Pół godziny później szalejemy już na lodowisku. Spędzamy tam naprawdę miło czas, cała nasza trójka bawi się doskonale. Bartek pomimo tego,że jest poza boiskiem i z dala od siatkówki robi sobie kilka zdjęć z kibicami, którzy akurat byli na lodowisku.Ciesze się,że nie dopytywali o mnie, gazety dały sobie na razie spokój na temat mojego rzekomego romansu z siatkarzem. Po wspólnej zabawie idziemy po choinkę i wybieramy najpiękniejszą i największą jaka jest.
Do domu wracamy około dwunastej, zostawiamy Kubę w domu, a sami z Bartoszem zmierzamy do galerii.
-Najpierw sklep z zabawkami, potem sportowy, później szukamy prezentu dla rodziców, a na koniec się rozchodzimy bo muszę jeszcze coś Ci kupić.
-A ja Tobie-mówię i przybijamy sobie piątkę.
Po pół godzinnym szukaniu prezentu dla Kuby, Bartek jest wrakiem człowieka.
-Nie ma pojęcia co mu kupić, może dam mu kasę?-spoglądam na niego z politowaniem.
-Widzisz ten ogromny samochód sterowany-pokazuje palcem na wielkie pudło- ale to nie zminia faktu,że z kasy również byłby zadowolony.
-Bierzemy, kupie mu jeszcze piłkę do siatkówki i dorzucę kasę, Jestem geniuszem.-nie chciałam już mówić,że to przecież ja znalazłam ten samochód.
W sklepie sportowym Bartosz kupił piłkę dla Kuby i kolejne buty dla siebie. On ma więcej par butów niż ja, skandal. Ode mnie Kuba dostanie ogromy pistolet i kasę, pani Iwonie kupiłam perfumy, a pana Adama obdaruję dobrym trunkiem.
-Dobra o 15 przy wyjściu- mówię do siatkarza i rozchodzimy się w dwie różne strony. Kupuję mu książkę pt. Jak przetrwać lot samolotem, kubek termiczny z napisem: Najlepszy siatkarz na świecie. Nie mam pojęcia jak znalazłam takie cudo, a na koniec kupuje Bartkowi elegancki zegarek, ponieważ ostatnio wspominał,że nie ma eleganckich zegarków.
Równo o piętnastej spotykamy się przy wyjściu, teraz się cieszę,że zapakowałam wszystko w papier i siatkarz nie ma szans podejrzeć co jest w środku. On również niesie duże pudełko owinięte w papier, aż mnie korci żeby tam zajrzeć.
-Zobaczysz dopiero po kolacji-mówi, kiedy spoglądam na niego błagalnym wzrokiem.
-Ty również.-mówię pewnie i wsiadam do samochodu.
Około godziny siedemnastej jestem gotowa na kolację wigilijną. Postawiłam na klasykę i założyłam czarną, przylegającą do ciała sukienkę z białym kołnierzykiem. Bartosz prezentował się również nienagannie do czarnych spodni dopasował białą koszule. Przez głowę przemknęła mi myśl,że jest strasznie przystojny, ale jak szybko przyszła tak szybko poszła. Zeszliśmy razem do salonu, gdzie czekali już na nas rodzice Kurka i brat. Wszystko było perfekcyjnie przygotowane.
Od razu zaczęliśmy składać sobie życzenia i dzielić się opłatkiem. Kiedy rodzice siatkarza składali mi życzenia czułam się jak w domu, jakby uważali mnie za swoją córkę. Potem złożyłam sobie życzenia z młodym, a na koniec przyszedł czas na Bartka.
-Życzę Ci przede wszystkim wielu sukcesów na boisku, żebyś wywalczył jeszcze nie jeden medal, abyś szedł do przodu i nie patrzył na to co było kiedyś bo to już nie jest ważne. Życzę Ci również szczęścia, radość, uśmiechu, miłości, przyjaciół takich jak ja-siatkarz śmieje się cicho, a ja razem z nim- i czego sobie tylko życzysz, no i oczywiście braku kontuzji bo ja Cię całe życie niańczyć nie będę.
-Ja Tobie życzę więcej wiary w siebie bo tego Ci brakuje, dużo radości, abyś każdego dnia wstawała z uśmiechem, żeby praca sprawiała Ci radość i dużo, dużo miłości. Wesołych Świąt-mówi i składa pocałunek na moich policzku.
-Wesołych Świąt- mówię i dzielimy się opłatkiem.
Po życzeniach zasiadamy do kolacji wigilijnej, całą świąteczną atmosferę dopełniają słowa kolęd,których dźwięk towarzyszy nam podczas wieczerzy. Godzinę później najmłodszy z rodziny zaczyna rozdawać prezenty, oczywiście dla Kuby jest ich najwięcej. Młodszy z braci był w siódmym niebie widząc każdy z prezentów.
Postanowiłam na początek odpakować prezent od państwa Kurków i Kuby. W pudełeczku znajdował się zestaw srebrnej biżuterii z świątecznymi zawieszkami, co było naprawdę uroczę.
-Dziękuję bardzo, śliczne są te zawieszki- zwracam się do rodziców i młodszego z braci.
-Cieszymy się,że Ci się podobają.
Potem nadszedł czas na prezent od Bartka. Powoli zerwałam papier z pudełka, a później delikatnie zdjęłam wieczko,a moim oczom ukazały się prześliczne, zamszowe czarne szpilki,a obok leżały moje ulubione perfumy.
-Bartuś skąd wiedziałeś o tych szpilkach?
-W sklepie spojrzałaś na nie z taką miłością w oczach,że musiałem Ci je kupić, a poza tym narzekałaś,że masz mało butów.-przytulam go i dziękuję mu za te piękne prezenty, reakcja Bartosza na prezent ode mnie jest podobna, widzę,że naprawdę trafiłam w jego gust.
Wszyscy wybuchamy śmiechem kiedy siatkarz pokazuje książkę, którą ode mnie dostał, oczywiście każdy zgodnie stwierdził,że z książką trafiłam idealnie.
Resztę wieczoru spędzamy we wspólnym gronie słuchając kolęd, a później oglądając klasykę wszech czasów, czyli Kevina samego w domu.
..................................................................................................................................
Kochane życzę Wam spokojnych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia,aby te dni były dla Was wyjątkowe i niezapomniane.
Wesołych Świąt ;)
Cudny rozdział. <3
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt. :)
Czekam na następny.
Buziak. ;*
Świetny rozdział!! Bardzo mi się podoba :) Czekam już teraz z niecierpliwoscia na kolejny i coś czuję że będzie tak samo niesamowity jak ten :D :*
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt!!
Pozdrawiam.
Jestem!
OdpowiedzUsuńCudny rozdział, bardzo mi się podoba ^^
Tak uroczo nam się znowu zrobiło, no i... świątecznie, rzecz jasna :) Bardzo fajna końcówka.
Kevin to chyba już tradycja :D
Weny życzę i ślę buziaki :**
Dopiero dzisiaj nadrabiam zaległości. Rozdział świetny jak zwykle. Zrobiło się nam tak rodzinnie i ciepło. Prezent z książką mnie rozwalił.Chociaż sama nie pogardziłabym taką lekturą. Podobnie jak Bartek boję się latać samolotem. Pozdrawiam i życzę weny! :)
OdpowiedzUsuńJestem :)
OdpowiedzUsuńKochana, wybacz, że dopiero teraz, ale poprzednie nadrobiłam!
Święta to taki magiczny czas. Uwielbiam! Jest milutko, cieplutko i w ogóle super! :)
Książka zawsze najlepszym prezentem :D
Czekam na kolejny, buziaki ;*
Hm... Moja koncepcja, że Bartek i Kornelia będą razem chyba zaczyna upadać, bo skoro każde z nich ma kogoś... Oczywiście to nie musi być taka wielka przeszkoda, gdyż zawsze może dojść do rozstania.
OdpowiedzUsuńA tak poza tym... Mam nadzieję, że Twoje święta były równie udane, jak moje :) Teraz mogę życzyć Ci wszystkiego dobrego na nowy rok :)
Pozdrawiam!
Bardzo mi się podoba! Naprawdę fajnie się czyta Twoje opowiadanie... i ja tam nadal wierzę, że Bartek i Kornelia jeszcze mają jakąś wspólną historię na przyszłość. Mogą się umawiać się z kimkolwiek chcą, ale... no sorry, śpią razem, prawda? :P I przy okazji zapytam, kiedy kolejna część?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;)