niedziela, 27 listopada 2016

3


Ten ktoś łapie mnie za rękę i przyciąga bliżej siebie.

- Bardzo przepraszam, zagapiłam się-mówię pośpiesznie i chcę odejść nie zwracając większej uwagi na osobę, na którą wpadłam. Niestety nie udaje mi się to, ponieważ ten ktoś łapie mnie za rękę i przyciąga bliżej siebie. Spoglądam w górę i widzę uśmiechniętą twarz Bartka. Momentalnie w moich oczach pojawiają się łzy.
-Bartuś- szepczę cicho i momentalnie czuje jak mocne ramiona mojego przyjaciela przyciągają mnie do jego klatki piersiowej. Nie sądziłam,że kiedykolwiek się jeszcze spotkamy.
-Myślałem,że już nigdy się nie spotkamy, co ty tu robisz?-pyta kiedy w końcu wypuszcza mnie ze swoich objęć, na moich i jego ustach gości ogromny uśmiech.
-W zasadzie to mieszkam tu. Jak mnie poznałeś po tylu latach?- pytam zszokowana.
-Prawie w ogóle się nie zmieniłaś, a poza tym byłem w tej kawiarni i siedziałem stolik dalej, a ty mnie nawet nie zauważyłaś, tak samo jak wychodziłem. Szczerze długo nie byłem pewny czy to ty, ale w pewnym momencie Twoja koleżanka powiedziała do Ciebie Korni, miałem wtedy pewności,że to ty. To ja Cię tak nazwałem.Mam Ci tyle do powiedzenia-mówi podekscytowany-wiesz,że bardzo wtedy chciałem zostać, ale rozumiesz jaka była sytuacja. Tata dostał tam pracę, nie miałem wyjścia.- widzę smutek w jego oczach, teraz wiem,że on się w ogóle nie zmienił.
-Nie wiem jak mogłam Cię nie zauważyć w tym lokalu. Bartek ja wiem,że nie chciałeś jechać.Tęskniłam za Tobą.-mówię pewnie.
-Ja też, nawet nie wiesz jak bardzo.Kiedy masz czas, musimy się spotkać.
-W zasadzie to mam tydzień wolnego i nie mam żadnych planów.-mówię uśmiechając się.
-No to świetnie, zapraszam do mnie na herbatę.-proponuje, a ja przystaje na jego propozycje. Do mieszkania Kurka docieramy w pół godziny spacerkiem. W tym czasie zdążyliśmy powspominać stare dobre czasy,kiedy byliśmy dziećmi i w naszym życiu nie było żadnych zmartwień, ani problemów.
Dotarliśmy pod blok i zauważyłam,że sklep na osiedlu jest jeszcze otwarty, powiedziałam Bartkowi,żeby zaczekał na mnie pod klatką, a sama pomknęłam i kupiłam dwie butelki wina. Wróciłam do Kurka, który patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami.
-Również mam Ci wiele do opowiedzenia.Bardzo wiele.- mówię poważnie, a siatkarz przepuszcza mnie w drzwiach. Kiedy wchodzę do mieszkania Bartka zastaję w nim ład i porządek.
-Nie mówiłeś,że masz dziewczynę, przecież gdybym wiedziała to nie pchałabym ci się do mieszkania o dwudziestej drugiej.-piszczę jak mała dziewczynka.
-Ale ja nie mam dziewczyny.-patrzę na niego uważnie spod przymrużonych powiek, a on wybucha śmiechem- moja kuzynka mieszkała u mnie przez tydzień, dziś wyjechała, więc został jeszcze porządek.To się zmieni bardzo szybko.Rozbieraj się i wchodź.Ja idę po kieliszki, rozgość się- krzyczy z kuchni.
-Ok -odpowiadam przyglądając się jego zdjęciom, które znajdują się w salonie. Ma naprawdę bardzo dużo zdjęć, z kolegami, z rodziną i jak się domyślam z bratem. Bartek wszedł do salonu wraz z kieliszkami i otwartym winem.
-Szczerze to chyba nie zdaje sobie do końca sprawy z tego,że właśnie rozmawiam z najlepszym siatkarzem w Polsce.-mówię szczerze parząc na medale i nagrody.
-Wcale,że nie. Nie jestem najlepszym siatkarzem w Polsce, ja po prostu odbijam piłkę i cieszę się z tego,że komuś sprawiam tym radość.- mówi dumnie.
-Nadal skromny-stwierdzam z uśmiechem.
-I taki przystojny-wybucham śmiechem po jego słowach i patrzę jak poprawia włosy udając modela, ten sam Bartuś dowcipniś. Choć faktycznie muszę przyznać,że przez te lata wyprzystojniał.

Już mamy siadać na sofie, kiedy orientujemy się,że znajduje się na niej masa ciuchów.
-Miałem to poskładać, nie ważne chodźmy do sypialni bo nie chce mi się tego ogarniać.-wchodzimy do sypialni, która jest urządzona bardzo gustownie,a zarazem przytulnie. Rozsiadam się na łóżku Kurka, a ten w tym czasie szuka czegoś w szafie.
-Trzymaj-rzuca we mnie ubraniami- idź się przebierz,dresy są mojej kuzynki, a bluzkę to sama zobacz,łazienkę masz na przeciwko sypialni. Ja lecę zrobić jeszcze popcorn.-mówi i znika. Spoglądam na koszulkę i widzę biało-czerwone barwy, z tyłu widnieje numer 6 i nazwisko Bartka. Uśmiecham się pod nosem i znikam w łazience, w której zmywam makijaż i przebieram się w ciuchy, które dał mi Bartek.
-Pasuje Ci ta bluzka-oznajmia kiedy wchodzę do sypialni.
-Też tak uważam.-siadam na łóżku po turecku i biorę łyk wina.
-To opowiadaj co się u Ciebie zmieniło i jakim cudem trafiłaś właśnie tu do Bełchatowa.-zaczyna Kurek.
-Wszystko zaczęło się kiedy miałam piętnaście lat. Rodzice pojechali do kina, zostawili mnie samą w domu, lubiłam zostawać sama w domu, uwielbiałam kiedy później wracali i opowiadali mi co robili, często było przy tym dużo śmiechu.-uśmiecham się delikatnie, Bartosz czyni to samo. Przełykam głośno ślinę- Tamtego wieczoru nie wrócili, już nigdy nie wrócili do domu. Zginęli w wypadku samochodowym, a ja trzy lata spędziłam w domu dziecka, pozbawiona jakiegokolwiek wsparcia, miłości, zrozumienia. - czuję jak pod powiekami zbierają się łzy.Bartosz wydaje się bardzo zaskoczony i zasmucony. Nie czeka ani chwili tylko przytula mnie mocno do siebie.
Wiem,że dla niego to również szok. Bardzo lubił moich rodziców, zresztą oni jego tak samo. Niekiedy miałam wrażenie,że traktują go jak własnego syna. Cieszyłam się z tego, w końcu był moim najlepszym przyjacielem, nadal nim jest.
-Strasznie mi przykro, gdybym wtedy wiedział-mówi ze smutkiem.
-Nic nie dało się zrobić, z biegiem czasu przyzwyczaiłam się do samotnego życia. W dniu moich osiemnastych urodzin w końcu mogłam opuścić dom dziecka. Poczułam wolność, której cholernie się bałam, a mimo wszystko ryzykowałam dalej. Zawsze miałam szalone pomysły, dlatego wsiadłam do pociągu i wysiadłam na stacji końcowej, tak naprawdę nie miałam pojęcia gdzie jedzie ten pociąg. Jak się okazało jechał do Bełchatowa. Tu skończyłam liceum i studia, a teraz tu pracuję. Tak więc mieszkam w Bełchatowie od siedmiu lat-mówię z lekką zadumą.
-Czekaj, czekaj-widzę,że Bartek teraz bardzo intensywnie myśli- skoro wprowadziłaś się tu siedem lat temu to był 2007 rok, a ja grałem w Skrze od 2008, wiedziałaś?-pyta
-Wiedziałam, zmieniłam mieszkanie. Zawsze kiedy szłam do szkoły przechodziłam koło hali, a wtedy akurat siatkarze chodzili na trening. Kiedy się dowiedziałam,że będziesz tu grać musiałam zniknąć z tamtego rejonu, nie chciałam się z Tobą spotkać bo nie chciałam żebyś pomyślał,że zadaje się z Tobą tylko dlatego,że jesteś znanym siatkarzem.-patrzę niepewnie na siatkarza, a ten spogląda na mnie bacznym okiem.
-Przecież wiesz,że nigdy bym tak nie pomyślał, przecież jesteś moją przyjaciółką, znamy się od piaskownicy. Tak bardzo mi Ciebie brakowało. Mogłaś przyjść na mecz pokazać się.-mówił nadal mnie przytulając.
-Kiedy przeszedłeś do Skry miałam chłopaka, kochał siatkówkę i Skre, byłam prawie na każdym meczu, tylko nie mogłam się skupić na rozgrywkach ciężko było mi z tym że jesteś tak blisko, a zarazem tak daleko. Wtedy kiedy wyjechałeś nie mogłam się z tym pogodzić, znienawidziłam siatkówkę. Choć tak naprawdę gdzieś tam w środku kochałam ją,zaraziłeś mnie tym sportem, ale nienawiść to przysłoniła,często nie miało to znaczenia bo mecze oglądałam i kibicowałam takiemu jednemu, chyba z szóstką grał.-uśmiecham się szeroko.
-Nie wiem jak mogłem Cię nie zauważyć na żadnym meczu-mówi pewnie kręcąc głową.
-Zawsze szybko wychodziłam po ostatnim gwizdku.Teraz wiem,że byłam idiotką- mówię uśmiechając się lekko, Kurek znów przytula mnie swoimi silnymi ramionami.- W ogóle przypakowałeś trochę- spoglądamy na siebie porozumiewawczo i wybuchamy śmiechem.

Budzę się wtulona w ramię Kurka, odwracam nieznacznie głowę i widzę na zegarku ósmą rano, powoli wyswobadzam się z uścisku przyjaciela i kieruję się do łazienki. Biorę szybki prysznic i ubieram sukienkę, którą miałam na sobie wczoraj. Po porannej toalecie kieruje się do kuchni w celu zrobienia śniadania i kawy, niestety nie ma ani tego ani tego, postanawiam szybko pójść sklepu i kupić potrzebne produkty.

Wracam do mieszkania mniej więcej pół godziny później, zaglądam do sypialni, oczywiście Bartek śpi, zawsze był  śpiochem, czyli nic się w tej sprawie nie zmieniło. Zmykam z sypialni i wracam do kuchni, w której zaczynam robić naleśniki, po piętnastu minutach słyszę zaspany głos siatkarza.
-Mógłbym mieć takie poranki codziennie. -podchodzi i wita się ze mną całusem w policzek.
-Zapomnij, nienawidzę gotować. Dziś się wyjątkowo poświęciłam.- stwierdzam przerzucając ostatniego naleśnika na talerz.- Jakie masz plany na dziś?-pytam, kiedy zasiadamy do śniadania.
-Żadne, i przez najbliższy czas nic się nie zmieni w tej kwestii. Tak to jest jak jest się siatkarzem poza kadrą.-na razie nie poruszaliśmy tego tematu, Bartek powiedział,że przy najbliższej okazji wszystko mi opowie-Chyba nie chcesz ode mnie uciec?-och czy on musi robić oczy ze Shreka?
-Nie chcę,ale muszę. Lucky, mój pies, rozumiesz on też potrzebuje iść pobiegać i zjeść chociaż suchą  karmę.
-Serio masz psa?-pyta zafascynowany, na co kiwam głową-też chciałbym mieć psa, tylko wraz z psem musiałbym kupić opiekunkę do niego, uroki bycia siatkarzem. -nie mogę się powstrzymać i wybucham śmiechem, kiedy widzę jego załamany wyraz twarzy.

-Bartuś ja będę się zbierać-oznajmiam szukając telefonu.
-Zawiozę Cię-mówi stanowczo
-Ale...
-Nie ma żadnego ale. - jestem na przegranej pozycji.

Piętnaście minut później jestem już w swoim mieszkaniu, na szczęście Lucky żyje i ma się dobrze. Siadam na kanapie i nie zamierzam nic robić, no może poza wyjściem z psem.
W czasie,kiedy mam już wychodzić z mieszkania,dostaję sms'a

Od: Bartuś:
Jutro jest mecz i gra Polska, może obejrzymy razem?

Do Bartuś :
Ok, to wpadnij do mnie. Obejrzymy u mnie, domyślam się,że wolałbyś uniknąć pytań kibiców dlaczego nie grasz.

Od Bartuś:
Dokładnie tak, mecz jest po 20.

Do Bartuś:
Bądź o 18, wpadnij na kolacje, już drugi raz będę Ci gotować... masakra.

Od Bartuś:
Będę o 18

............................................................................................................................................................................................................................................................................
Cześć,przepraszam za malutkie opóźnienie. Miałam problemy z laptopem przez co rozdział nie pojawił się wczoraj. 
Oczywiście osobą na którą wpadła Kornelia był Bartek, jestem ciekawa waszych opinii czy  ta przyjaźń ma szanse przetrwać? 
Do następnego.
Pozdrawiam :)

9 komentarzy:

  1. Musi przetrwać. :)
    Cudowny rozdział. <3
    Czekam na następny.
    Buziaczki. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja mam jakieś takie wrażenie że z tej przyjaźni zrobi się coś więcej. Rozdział super. Z niecierpliwością czekam na nexta! Pozdrawiam i życzę weny! 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twoją opinię, myślę, że większość z Was uważa iż na przyjaźni się nie skończy.
      Buziaki :*

      Usuń
  3. A cieszyłam się że będzie element 18+ przy winie 😂😂 napiszesz coś takiego?? Poza tym rozdział super 😁😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że wpadłaś.
      Co do scen przy winie to wam nie zdradzę, ale oni są tylko przyjaciółmi.
      Buziaki

      Usuń
  4. Czy ta przyjaźń ma szansę przetrwać? No jasne! Żeby tylko nikt postronny się w o nie włączył... Tylko czy na przyjaźni się skończy? ;)
    Tak nawiasem mówiąc, byłam trochę zaskoczona, że Korni tak od razu wdała się w przyjemną rozmowę z Bartkiem i jeszcze poszła do niego do mieszkania. Tyle lat go unikała... Po co to było w takim razie?
    Czeka na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Melduję się!
    Rozdział bardzo mi się podoba, fajnie mi się go czytało :)
    Powiem jeszcze, że jestem jednak zaskoczona w pewnym stopniu taką bezpośredniością Kornelii, ale chociaż... może z drugiej strony to i lepiej? :) Każda przyjaźń ma szansę przetrwać. Trzeba jej dać tylko trochę czasu. I nie pozwolić przy okazji, żeby ktokolwiek obcy coś w niej popsuł.
    Czekam, weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem :)
    Od razu przepraszam, że nie pojawiłam się pod ostatnim, no ale.. uprzedzałam, że nie zawsze będę :)
    Przyjaźń? Nie no.. pewnie, że ma szansę przetrwać, ale.. ja osobiście nie wierzę w przyjaźń między kobietą i mężczyzną. No to takie moje osobiste zdanie.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń